Andoria
Poranny widok z okna…
Wstałem ok 7, na terenie hotelu było jeszcze pustawo…
… tak samo na plaży …
Odcinki plaży należące do hoteli były oczywiście zadbane – wysprzątane, leżaki, parasole… Odcinki „niczyje” wyraźnie się odróżniały
Na moment się zachmurzyło i zaczęło padać, to był pierwszy deszcz od początku wyjazdu
Wróciłem do hotelu na śniadanie – szwedzki stół to też była niezła odmiana po campingach.
Na plaży zaczynało się już robić tłoczno
Doba hotelowa kończyła się o 12 – koniec luksusów….
Wracałem tą samą trasą, jednak tym razem w dzień roboczy, w środku dnia
Rejon turystyczny świecił pustkami (pora plażowa)…
… a okolica śmieciami
Nie zawsze było można stwierdzić, czy coś jest w budowie, czy jest niedokończone
Pociąg…
… ze zdjęcia ciężko stwierdzić, ale wszystkie przejazdy kolejowe przez które przejeżdżałem prowadziły przez linie wąskotorowe.
W pierwszym miasteczku były pustki
W miarę nowy Peugeot i raczej stary Peugeot…
W następnym miasteczku był już większy ruch – chyba akurat skończył się lekcje w szkole
Dobry stan blacharski niektórych starych Peugeotów był co najmniej zaskakujący
Przydrożny szrot…
… śmietnisko …
Do zbieżności tego wozu można by się przyczepić, ale przecież sam zdzierałem opony…
Przykład podejścia do zasad ruchu drogowego (dostawczak i skuter wyprzedzały mnie jednocześnie, pickup cofał na rondzie, ciężarówka jechała szybko… )
Na ostatnich kilometrach przed autostradą wlałem do baku 8 litrów z kanistra (benzyna jeszcze z Polski)
Posterunki w kierunku Tunisu były lepiej obsadzone
Ostrą broń było widać wyraźnie
Tak jak do tej pory, nikt nie zwracał na mnie uwagi…
… handel na poboczu, przeładowane ciężarówki …
… i pierwsza kontrola
Papiery, próba rozmowy, po chwili pada słowo klucz – kadu.
Znałem je z opowiadań Grzmiącego Rydwany z rajdu Budapeszt-Bamako, chcieli prezent i bardzo spodobał się im mój scyzoryk Victorinox.
Na szczęście po angielsku mówili słabo, więc ja też ich nie rozumiałem. Skończyło się na tym, że scyzoryk pożyczyli na chwilę, coś tam ogarnęli, oddali i mnie puścili.
Niedługo potem zjechałem już z autostrady do Hammamet’u
Do Tunezji przypłynęła chyba dostawa sejfów…
Zatankowałem do pełna (kanister też)…
… i wróciłem na camping
Na wieczór nie miałem konkretnych planów.
Okazało się jednak, że takowe miały lokalne władze – mieliśmy przejechać kolumną przez Hammamet, zrobić pamiątkowe zdjęcia itp. Informacja ta pojawiła się poprzedniego dnia, jak nie było mnie już na polu (tak jak kilku innych załóg).
Pojawili się za to nowi lokatorzy…
Po 16 zebraliśmy ekipy z campingu i hotelu i ruszyliśmy na paradę
Nie znaliśmy trasy, więc toczyliśmy się za przewodnikiem…
Po kilkunastu kilometrach straciłem wolne obroty, silnik zgasł i nie chciał już odpalić
Kolejne próby nie dały efektu, poza kompletnym zalaniem
Po raz kolejny Złombol pokazał w czym leży jego siła – podpięliśmy Ładę liną do Żuka AutOszołomów…
…i dalej pojechałem na holu
Żuk ciągnął Żuka w Ładzie ;-) Andoria nawet specjalnie nie odczuła dodatkowego balastu
Wjechaliśmy w najmłodszą część miasta (Hammamet Yasmine), składająca się właściwie wyłącznie z hoteli…
… i zatrzymaliśmy się na chwilę zrobić zdjecia
Jak się potem okazało, w Tunezji jest sporo turystów z Rosji i nie są oni zbytnio lubiani.
Rosjanie cieszyli się, że widzą Ładę. Tunezyjczycy cieszyli się, bo jedyny rosyjski samochód był na holu. Wszyscy byli więc zadowoleni ;-)
Potem pojechaliśmy do Medyny
Niestety zapadł już wieczór
W międzyczasie udało mi się uruchomić silnik, ale wolnych obrotów nie było, więc na holu jechałem już do samego campingu
Nie wiedziałem co się stało – jedyny trop to była świeżo zatankowana lokalna benzyna.
Tomek z załogi 44 Kuce od razu polecił sprawdzić dysze wolnych obrotów – po przeczyszczeniu drucikiem wolne obroty wróciły. Obyło się więc bez spuszczania 40 litrów świeżej benzyny albo kombinacji z zapłonem.
Przed wyjazdem wymieniłem komplet filtrów – oleju, powietrza i paliwa.
Filtr paliwa ostatni raz wymieniałem przed 1 Złombolem…
Dodatkowo dorobiłem filtry otworów wyrównawczych komory pływakowej gaźnika z filtra do kawy
Jak widać – to i tak było za mało.
Liny nie obwijałem już z powrotem na zderzaku tylko wrzuciłem do bagażnika…
Reszta wieczoru minęła na drobnych poprawkach w Polonezie Limbowej:
- wzmacnianiu wydechu puszką po konserwie i cybantami (złombolowa klasyka)
- przerabianiu 4 stykowego przekaźnika na 5 stykowy, żeby odwrócić sygnał z czujnika poziomu płynu w zbiorniczku wyrównawczym…
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.