Próba sił
Minęło 6 lat, a myśl o przejeździe przez Albanię, kraj stacji benzynowych, wulkanizacji, myjni, Mercedesów, kontrastów… nadal budziła obawy.
Kontrola na granicy była formalnością
Szybko zaczęły pojawiać się charakterystyczne elementy – szkielety niedokończonych budynków
Opuszczone stacje benzynowe
Budynki z niedokończonymi piętrami (ciągle w budowie = brak podatków?)
Mercedesy
Myjnie
Szkodra to jednak jeden z ważniejszych rejonów Albanii, więc nie było źle
Ja też bym trzymał niepotrzebne ćwiartki na dachu, przecież to logiczne (policz Mercedesy)
Nawet ładnie
Nie każdego stać na Mercedesa…
Na camping planowałem dojechać już bez tankowania, logo wygląda znajomo, ale to nie BP…
Różne typy zabudowy…
Trójkołowiec…
Szkodra
Jakoś tak dziwnie to wszystko wygląda, kontrastowo
Przydrożna klasyka
Jak na razie przyzwoita droga…
Bez kitu…
Zza gór szedł chyba jakiś front…
Nim bliżej Tirany, tym zabudowa i ruch się zagęszczały
Luźne podejście do bezpieczeństwa na drodze…
W architekturze można dostrzec chyba pewien styl – „lekko fikuśnie, pastelowo, kolorowo”
Wóz, pojazd jak każdy inny
Dzielnica mieszkaniowa? Brama konkretna…
Jest i galeria
Było ok 15, akurat pora popołudniowych powrotów do domu. Na mapie wyglądało, że centrum Tirany objadę obwodnicą, trzeba było jednak wziąć poprawkę, że to Albania.
Upał, wcinka, podjazd, korek… idealnie
Policjant kierował ruchem, ale to nie on był przyczyną korka
Brudna szyba to był mój najmniejszy problem :/
Włączone ogrzewanie pozwalało utrzymać temperaturę silnika w bezpiecznym zakresie, ale przy długim staniu w korku benzyna w gaźniku zaczyna się gotować i przy ruszaniu czasami pojawia się czkawka :/
Podejście do zajmowania właściwego pasa Albańczycy mają dość specyficzne
Po przeturlaniu się przez kilka skrzyżowań, korek nagle znikł
Do granicy był jednak jeszcze spory kawałek
I wcale nie zapowiadało się łatwo
Nachylenie 6% to już nie przelewki…
Elbasen – ostatni punkt zwrotny przed odcinkiem do granicy
I kolejna dawka kontrastów
Kościół i meczet praktycznie w bezpośrednim sąsiedztwie
A tu ktoś mocno zaszalał…
Lavazh – ciekawe, że dla Albańczyka czysty samochód jest na tyle ważny, że myjnie stanowią ważną gałąź gospodarki…
Kilkukrotnie samochody jadące z naprzeciwka mrugały długimi, za każdym razem po chwili mijałem radiowóz (ani razu nie miałem jednak kontroli)
Dawno nie było gór…
Jakaś stara warownia czy czyjaś fantazja?
W Albanii jakość dróg to loteria, w tym roku udało się trafić lepszą pulę…
Akwedukt?
7%…
I na koniec Albania pokazała pazur…
Czarne plamy wypalonego asfaltu na poboczu tylko dodawały grozy.
Podczas tego podjazdu dostałem pierwsze ostrzeżenie, wskazówka temperatury po raz pierwszy zbyt bardzo się wychyliła. Natychmiastowe włączenie pełnego ogrzewania z nawiewem i wszystko wróciło do normy. Anomalia?
Siódma granica: Albania – Macedonia…
… i powrót do Albanii na kontrolę
Wypakowanie bagażnika chwilę zajęło, potem rzeczy z tylnej kanapy…
Kontrola pod maską…
I pod spodem…
Wszystko wyglądało na robione z konieczności dopełnienia procedury, gdyby chciał sprawdzić wszystko, łącznie z zawartością pudełek z częściami to siedziałbym tam do rana. Spakowanie wszystkie z powrotem znowu zajęło trochę czasu.
A po stronie macedońskiej…
… przeszukanie z psem do wykrywania narkotyków i spisanie danych
Byli jednak w miarę przyjaźni i w końcu mnie puścili
Przejście graniczne było na wysokości 1000 metrów n.p.m., camping był przy jeziorze, na mapie nie było widać serpentyn – ostatnie 15km miało przebiegać pionowym zboczem?
W końcu camping na którym były na razie tylko 2 załogi
Jezioro Ochrydzkie jest na wysokości 700m, o tym nie pomyślałem
To był ciężki dzień, spać znowu poszedłem na fotelu pasażera.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.