… w jeden dzień.
Do przejechania mamy normę dzienną i zaległe 200 km.
Łada odpaliła. Wydawało się, że temat jest w miarę ogarnięty. Pierwsze kilka kilometrów z naszą standardową prędkością 90 km/h i pojawił się nowy objaw – silnik szarpie przy równej jeździe :/
Poprzedniego wieczoru z parkingu na pole przejechaliśmy raptem kilkaset metrów i nie dało się tego jeszcze wtedy wykryć. Czyli grzebiąc przy gaźniku popsułem coś innego …
Trzeba by coś z tym zrobić. Tylko co? Nie mam wiedzy, nie mam gdzie, nie mam kiedy. Jedziemy tak jak jest.
Po drodze robiliśmy zakupy i na parkingu podszedł to nas jakiś anglik. Mówił, że zajmuje się naprawą motocykli, nie miał jednak specjalnie pomysłu gdzie szukać przyczyny szarpania. Obejrzał sobie silnik, wyczyścił styki kopułki aparatu i spytał czy mamy „dabljudiforti”. Dablju co ? WD40! :D Oczywiście, że mieliśmy. Zasugerował, że to może któreś bezpieczniki nie kontaktują i żeby przemyć styki.
Jedzie się fatalnie, silnik ciągle szarpie, ale jedziemy.
Na stacji benzynowej, jakieś 150 km przed Londynem, stał Lotus Europa.
Chwilę potem ze sklepu, z kilkunastoma litrami oleju, wyszedł jego właściciel – Kanadyjczyk, rzeźbiarz. Też jedzie do Londynu i też walczy o każdy kilometr (każdą milę?) – coś walnęło w silniku i gubi olej …
Jakoś doturlaliśmy się do Londynu do Cioci, może następnego dnia uda się coś wymyślić.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.