… półmetek
Po nocy przespanej w komfortowych warunkach, a nie znowu pod namiotem, ruszyliśmy w drogę.
Do jazdy lewą (złą) stroną drogi przyzwyczailiśmy się dość szybko, ronda też nie sprawiały nam większych problemów. Chyba większość skrzyżowań w Anglii to ronda, ale żeby wjechać na jakieś pod prąd byłoby się trzeba wykazać ponadprzeciętnym talentem i zdolnościami – nam się nie udało.
Większy problem stanowiło przeliczanie mil na kilometry – 10 mil to 16 kilometrów. Gdy widzieliśmy ograniczenie do raptem 60, odruchowo zwalnialiśmy, a 60 mil na godzinę to przecież 96 kilometrów na godzinę, czyli więcej niż nasze Vmax :) Podobnie z odległościami – w milach wszystko wydaje się bliżej.
Niektóre znaki też były nietypowe
To co nas zdziwiło, to relacja między ceną benzyny i ropy
I tak było praktycznie w całej Anglii. Niestety Łada prędzej by pewnie pojechała na spirytusie niż na ropie, więc dalej laliśmy 95-tkę.
Po pewnym czasie wróciliśmy na standardowy złombolowy szlak
którym dotarliśmy do Szkocji
i na pole namiotowe.
Pole było wybitnie niezłombolowe.
Na terenie wydzielonym dla namiotów, stanowiącym jakieś 5% całego kempingu, zmieściła by się może 1/3 załóg. I to tylko wtedy, gdyby nie zwracać uwagi na oficjalny podział na miejsca namiotowe – na powierzchni przypadającej na jedno miejsce bez problemu zmieściły by się 2, jak nie trzy złombole.
My i jeszcze jedna ekipa zostaliśmy wpuszczeni, bo mieliśmy rezerwacje – inni musieli jechać na sąsiednie pole :(
Na polu poznaliśmy kolejną polską rodzinę mieszkającą w Anglii, jadącą do Loch Ness razem ze Złombolem. Pozdrawiamy serdecznie!
Następny dzień to ostatnie kilkaset kilometrów i META! Oczywiście, jeżeli Łada odpali …
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.