… Albania.
Wieczorem, na polu, w Ładzie pojawiły się dwa nowe objawy zmęczenia.
Czujnik wentylatora w chłodnicy, po dłuższej jeździe, tak jakby przycinał się w pozycji załączonej, nawet jak silnik już ostygł. Nie było sensu nic z tym robić, wentylator zawsze mogę włączyć ręcznie.
Przednie prawe zawieszenie zaczęło skrzypieć. Luzów nie było, a wymiana sworzni to kupa roboty, zostały jak były.
Do przejechania było 650 km, GPS szacował to na prawie 11 godzin jazdy – zapowiadał się ciężki dzień… i noc.
Trasa uwzględniała już przeprawę promem w okolicach Herceg Novi, co pozwoliło oszczędzić ok 50 km i pewnie ponad godzinę jazdy na około zatoki Kotorskiej (?) w Czarnogórze.
W sezonie dojazd do Herceg Novi był podobno jednak bardzo utrudniony – roboty drogowe, ruch wahadłowy i długie stanie w korku.
Padła propozycja jazdy przez Niksic, najpierw byłoby się trzeba przebić przez bardzo ciężką górską drogę, a kilometrów do przejechania byłoby jeszcze więcej.
Ostatecznie wybraliśmy prom.
Już wyjazd z Dubrovnika nie był wcale łatwy – gąszcz wąskich uliczek, górek ze światłami itp.
Roboty drogowe rzeczywiście były, kilka kilometrów jechało się po gruzie, ale na szczęście korków nie było – sezon już się skończył. Jak się jednak okazało na postoju na stacji, na tych kilku kilometrach jeden z wieszaków tłumika końcowego zgubiłem, a drugi się urwał. Tłumiki wszystkie ocalały, a wieszaki z drutu sprawdzają się do tej pory.
Prom kosztował tylko około 4 €, kursował non stop, a cała przeprawa trwała nie więcej niż 10 minut.
Poprzedniego dnia skrzynię 5 testował Paweł i Miazga, dziś przyszła kolej na Budzika.
Po drodze, na stacji spotkaliśmy grupę złomboli
A potem zaczęła się Albania.
Według mapy trasa do granicy w z Grecją prowadziła samymi autostradami i głównymi drogami, ale w Albanii mają one inne definicje.
Autostrady zaczynają się i kończą czasami znakami, czasami bez uprzedzenia.
Do sekwencji autostrada, znak końca autostrady, rondo, znak początku autostrady zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Większość albańskich samochodów to Mercedesy.
Jazda bez świateł, wyprzedzanie na trzeciego, nieużywanie kierunkowskazów, zatrzymywanie się, cofanie, motocykliści jadący pod prąd to norma…
Od dzieciaka stojącego przy autostradzie można kupić np. królika.
Przejeżdżając przez całą Albanię minęliśmy 200? 300? jak nie więcej stacji benzynowych. Stojąc na jednej kolejna była przeważnie w zasięgu wzroku.
Nie wiele mniej było myjni „Lavazh”, warsztatów i szrotów. Na szrotach dominowały Mercedesy.
Przy drogach masa opuszczonych betonowych szkieletów – niedoszłych stacji benzynowych… ?
Na większych skrzyżowaniach i rondach stała policja, na szczęście na nasze złomy nie mieli ochoty.
Dziwny kraj, na autostradzie cisnęliśmy póki się dało.
Po drodze minęliśmy złombolowy konwój złożony z kilkunastu samochodów – w jednym polonezie przeciekał bak, a nikt nie miał poxyliny. Dziwne, zabrałem to przecież jako standardowe złombolowe wyposażenie…
Chyba za Fier’em skończyła się dobra droga i zaczęła górska serpentyna. Nie zawsze asfaltowa, przeważnie dziurawa. Zaczęło się też już robić ciemno.
Zaczęliśmy wymijać załogi, które wyruszył przed nami.
Nim dalej, tym zaczęło być ciężej, górską żwirową serpentyną przebijały się nawet TIRy.
Wskazania GPSu dawały jednak nadzieję, w okolicach Tepelene droga łączyła się z inną główną drogą – zaczęliśmy znowu jechać po asfalcie, nawet bez większych dziur i z każdym kilometrem było lepiej. Do granicy z Grecją zostało ok 50km.
Zanim dojechaliśmy do Ioannina i wjechaliśmy na autostradę, przez pierwsze kilkanaście kilometrów na drogę kładła się mgła, drastycznie ograniczająca widoczność.
Na autostradzie w końcu można było odetchnąć. Była już noc, na odcinku 60 km minęliśmy może 4 samochody, zupełne pustki.
Przez cały czas GPS pokazywał, że na pole dotrzemy jeszcze przed północą i tak by było, gdyby w Grecji nie było przesunięcia czasu +1h ! Dojechaliśmy o 0:45.
Nie wszystkim ekipom udało się przejechać Albanię, kilka samochodów tam zostało. Niektórzy ominęli nocleg i pojechali od razu na metę.
Było już późno i na rozbijanie namiotu nie miałem już sił.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.