… po warsztatach
Po tym jak silnik odpalił, można było w końcu wrócić do podstawowej listy rzeczy do załatwienia.
Pierwszy w kolejności był gaźnik.
Po przejechaniu kilku kilometrów po okolicy wydawało się, że do warsztatu powinno udać się dojechać. Nadzieja prysła jednak na pierwszej prostej, silnik zaczął rwać, skończyło się jednak na holowaniu.
Koszmar zaczął się następnego dnia rano. Pech chciał, że w warsztacie mieli akurat nawał roboty :/
Silnik odpalał, ale jego praca przypominała konwulsje, coś było nie tak z zapłonem – iskra była bardzo słaba. Na dodatek zaciął się automat rozrusznika, który zaczął kręcić silnikiem mimo wyłączonego zapłonu… Po zamontowaniu oryginalnego aparatu zapłonowego (na szczęście cały czas go miałem) i rozrusznika z Rezerwisty, gaźnik udało się wstępnie wyregulować. Wstępnie, bo dało się już jeździć, ale nadal co jakiś czas było można wyczuć lekkie szarpnięcia, a przy odpuszczeniu gazu obroty spadały na tyle, że silnik praktycznie gasł. Najprawdopodobniejszą przyczyną szarpnięć wydawał się być aparat zapłonowy, rozpoczęły się więc poszukiwania rosyjskiego oryginału, a nie kolejnego zamiennika.
Była więc chwila na ogarnięcie łożysk z przodu i tyłu, tulejek przedniego zawieszenia i pełnej geometrii. To wszystko było można załatwić za jednym razem w pobliskim warsztacie, w którym oddałem kiedyś do regeneracji wał napędowy. Wtedy wszystko udało się załatwić szybko i bezproblemowo. Tym razem jednak trafiłem na jakiś zły okres. Już od samego początku zaczęły się wymówki. A to że do wymiany tulejek trzeba rozebrać całe zawieszenie, a to że nie mają odpowiednich ściągaczy do sprężyn, ale że sobie poradzą, a to że mogą się nie wyrobić w tydzień… mimo że komplet tulejek i łożysk miałem swój. Nie ma to jak profesjonalne podejście. Według mnie wystarczyłoby gdyby powiedzieli, ze się jednak nie podejmują takiej roboty, zaoszczędziłoby to problemów zarówno im jak i mi. To był chyba poniedziałek. Samochód odebrałem w piątek po południu – wymienione zostały tylko łożyska z przodu. Do garażu (niecałe 1,5km) dojechałem siłą rozpędu – silnik znowu zaczął szarpać i przerywać.
Przyszła więc pora na wizytę u elektryka, po sąsiedzku do warsztatu od gaźnika, dojazd na holu mieliśmy już przećwiczony… Przyczyną problemów okazała się być cewka zapłonowa, niestety też zamiennik. Albo była przeznaczona pod zapłon bezstykowy, albo po prostu nie trzymała parametrów i powodowała przebicie kondensatora aparatu zapłonowego. Wymiana kondensatora i cewki na oryginalną (jej też nie wyrzuciłem) dała obiecujący efekt.
Silnik było można w końcu dobrze zagrzać, dzięki czemu ujawnił się kolejny problem – na wolnych obrotach, po dłuższej pracy, zaczęła żarzyć się kontrolka ciśnienia oleju.
O oleju i przednim zawieszeniu napiszę następnym razem, i to wcale nie będzie koniec.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.