… czyli mata szklana, żywica i szpachla
Pierwsze podejście do badania skończyło się na wstępnych oględzinach – samochód musi się lepiej prezentować. Nie można było zaprzeczyć, że wyglądał marnie – powertape pamiętał jeszcze wyjazd do Loch Ness…
Czasu było mało a roboty jak zwykle dużo, więc działać było trzeba w trybie ekspresowym.
Po odklejeniu starego powertape’a i likwidacji pozostałości eksperymentów poprzedniego właściciela (zwykła taśma pakowa, sylikony, kit do okien…) rdza najpierw potraktowana została Brunoxem. Ubytki poszycia drzwi zostały uzupełnione matą szklaną i żywicą, a pozostałe braki (spowodowane jazdą bez chlapaczy) materiałem lekkim i sztywnym… Dla budy jest to niestety jednoznaczne z wyrokiem, teraz można już przestać myśleć o jej odratowaniu, bo nie ma to już sensu.
Po wyszlifowaniu wyschniętej żywicy, przyszłą kolej na warstwę szpachli z włóknem szklanym. Po kolejnym szlifowaniu zaczęło być widać pierwsze efekty, ale do końca była jeszcze daleka droga. Następna warstwa już zwykłej szpachli i kolejne szlifowanie zlikwidowało mniejsze nierówności. Rewelacji nie było, ale na złombol wystarczy.
Po obklejeniu prawie całego samochodu gazetą, zmatowieniu i odtłuszczeniu wszystkich miejsc do malowania i nałożeniu warstwy podkładu pojawił się problem. Tam gdzie niebieska farba nałożona przez poprzedniego właściciela była tylko zmatowiona, a nie całkowicie starta, podkład się pienił i odłaził. Nie wiem co to była za farba, olejna do ścian ? W kilku miejscach wszystko było trzeba więc od początku ścierać. W końcu przyszła pora na niebieski kolor u góry i czarny baranek od spodu. Z daleka nie wyglądało to wcale nawet tak źle.
Dwa wieczory minęły jeszcze na walce z podciekającą skrzynią biegów – z tyłu cały czas lekko kapał olej. Na wymianę tylnego uszczelniacza nie było czasu, poza tym wyciek wydawał się pochodzić z innego źródła. Zasylikonowanie zaślepki tylnej obudowy i czujnik wstecznego biegu nie dało efektu – źródło wycieku musiało być u góry skrzyni. Po zdjęciu konsoli środkowej okazało się, że to puszczają uszczelki wybieraka. Nie miałem kompletu nowych, więc jedynym wyjściem był sylikon. Olej podciekał też spod gumowej osłony wybieraka, więc na wszelki wypadek została zaciśnięty cybantem. Wyciek ze skrzyni został wyraźnie ograniczony, ale jednak nie zlikwidowany.
Drugie podejście do badania nie obyło się bez niespodzianki. Po wjeździe na halę i próbie ruszenia silnik zgasł (nie było czasu, żeby zająć się problemem ze sprzęgłem) i odpalić go się już nie dało – rozrusznik nie kręcił, było słychać tylko klik. Rozrusznik z Rezerwisty, o którym było wiadomo, że jest padający, w końcu padł. Brak osłony cieplnej na pewno mu nie pomógł.
Po odpaleniu na pych, przy bardzo ostrożnym obchodzeniu się ze sprzęgłem żeby tylko znowu nie zgasić silnika, wróciłem do domu, ze stemplem w dowodzie.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.