Koniec Finlandii
Pole było bardzo rozległe. Sezon już się jednak chyba skończył, bo świeciło pustkami.
Do dyspozycji było kilka nietypowych atrakcji
Nessie…
Obudziłem się nad ranem, bo coś było nie tak… Gdzieś w materacu albo była dziura, albo nie dokręciłem korka, bo leżałem w dołku :/
Na pocieszenie, następną noc mieliśmy spędzić na promie, na normalnych łóżkach.
Prom z Helsinek odpływał o 18:30, w porcie trzeba było być minimum godzinę wcześniej.
Do wyboru były dwie trasy – w linii prostej ~420km, i brzegiem ~490km. Przy dotychczasowym tempie i fakcie, że ostatnie 150 km będziemy jechać autostradą wybór padł na dłuższy wariant.
W trasie nic specjalnego się nie działo.
Wiatr trochę osłab, ale cały czas wiał w przeciwnym kierunku i spalanie dalej wychodziło powyżej 8L/100km. W Estonii paliwo było już tańsze, więc tankowanie rozliczyliśmy tak, żeby na prom dojechać na rezerwie.
Minęliśmy jeszcze kilka tych dziwnych obserwatoriów, nudy.
Miłą odmianą okazała się autostrada.
Biegła przez górzysty teren. Liczne podjazdy i zjazdy pozwoliły rozpędzić bolid do prędkości ~110km/h, a dobrze wyliczone manewry wyprzedzania pozwoliły tą prędkość utrzymać.
Liczba tuneli i oraz skalnych urwisk po obu stronach drogi dawała obraz nakładu pracy jaki został włożony, aby tą autostradę wybudować…
Cały czas byliśmy obserwowani…
Autostrada w końcu się skończyła i zaczęły się pojawiać znaki kierujące do portu…
W porcie spotkaliśmy jednego złombolowego Żuka – też nocowali na promie.
Prom płynął tyle co normalnie, 2 godziny. Po przycumowaniu w Tallinnie część samochodów po prostu została na pokładzie, żeby zjechać dopiero rano.
Trasa
Timelapse:
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.