Sjesta
Zdjęcia – Marcin Mazurkiewicz, JaSpoko
Jeszcze poprzedniego dnia wieczorem na polu spotkałem załogę Łady, która miała problemy ze sprzęgłem we Włoszech. Przy ruszaniu tłukło dalej, ale na metę dojechali dostosowując technikę jazdy do jego stanu, czyli po Złombolowemu ;-) Mieli jednak kolejny problem – źle ustawiona zbieżność spowodowała, ze zdarli przednie opony. Nie pamiętam już kiedy, ale zbieżność ustawiałem u siebie na sznurki… i jak do tej pory po oponach nie widać, żeby to była zła metoda. Pod warunkiem że łączniki drążków nie są zarośnięte, da się to też bez problemu zrobić na polu.
Z kolei rano, szukała mnie załoga Red Neck Racing – w ich Ładzie z tyłu zaczęło coś szumieć i nie mogli jednoznacznie określić strony z której dochodził dźwięk. Z dyfrem ciężko zrobić coś w trasie, ale pierwszym podejrzanym było łożysko podpory wału. Żeby je wymieć trzeba rozpiąć jeden krzyżak. Pogrzebałem w bagażniku i znalazłem i podporę i krzyżak… w kontakcie będziemy jeszcze potem kilka dni.
Tego dnia „rano” było trochę później niż zwykle. Z domu wyjechaliśmy ponad 2800 km temu i na czwartek zaplanowaliśmy sobie dzień luzu. Podobno gdzieś niedaleko miała być plaża, więc poszliśmy na spacer, dla odmiany pieszo.
Po drodze kupiliśmy pamiątki z Chin…
… i dotarliśmy na plażę
Jak zwykle na mecie, miasto opanowane było przez Złombol…
Pogoda była rewelacyjna, ale wieczorem w drodze powrotnej miało się to zmienić i to bardzo…
SHLka dojechała! Trudno nawet sobie wyobrazić jakim hardcorem jest ten gość, bo przy nim ekipa Velorexa to jechała limuzyną…
Po dotychczasowych awariach, nie miałem już siły ryzykować i jechać dalej, ale na tygodniową drogę powrotną też nie miałem ochoty. Tawria musiała być z powrotem w Warszawie najpóźniej w poniedziałek rano i po drodze miała w planie postój we Włoszech. 2600km w 4 dni? Brzmi jak dobre Złombolowe wyzwanie…
W restauracji na polu zagadał do nas Zastav Sie A Postav Sie, który w tym roku jechał z ekipą UAZ Team – mieli problem ze sprzęgłem objawiający się utrudnioną zmianą biegów… Tym razem stawiałbym na niekompletne wysprzęglenie, ale czy w UAZie sprzęgło jest hydrauliczne jak w Ładzie, czy na lince? I to wcale nie był jeszcze ostatni raz, kiedy na tym Złombolu miał pojawić się temat sprzęgła.
Przy obiedzie opracowaliśmy wstępną trasę – plan na ten dzień był prosty, przejechać tyle kilometrów ile się da – najlepiej około 300. Ruszyliśmy w drogę powrotną.
Od poprzedniego dnia, na odcinku LLoret de Mar – Francja nic się specjalnie nie zmieniło…
Znalazłem to coś na Google Streetview, ale dalej nie mam pojęcia co to jest…
Na nocleg chcieliśmy zatrzymać się gdzieś w okolicach Montpellier…
Naszą uwagę coraz bardziej jednak przyciągał horyzont…
Na mapie było zaznaczonych sporo campingów, jednak informacje nie były dobre – nie zdążylibyśmy na nie dojechać przed zamknięciem, a te znajdujące się nad wodą ostrzegały przed nadciągająca ulewą i odradzały rozbijanie namiotu. Cały czas jednak nie padało, więc jechaliśmy dalej.
Na stacji miedzy Montpellier a Nimes spotkaliśmy Złombolowego Poloneza, który też jechał prosto do domu….
W Nimes odbiliśmy w lewo na Walencję – kierowaliśmy się w głąb lądu, dalej nie padało… Do czasu aż nie dojechaliśmy do Walencji. Lunęło tak, że widoczność była tragiczna. Dalsza jazda nawet wolnym tempem nie miała sensu. Było już po północy, więc zatrzymaliśmy się w punkcie odpoczynkowym przy autostradzie.
Przynajmniej nie było trzeba czekać w kolejce na rejestrację :)
Dystans ~495km (z zaplanowanych 300km)
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.