Start
Poranne kilka kilometrów rozgrzewki pod spodek…
Trochę nas tam najechało…
Korzystając z kilku godzin wolnego czasu, próbowaliśmy ogarnąć ładowanie w Tavrii. Fabryczne alternatory działały jak chciały, przyszła więc kolej na przekładkę na alternator z Łady.
Po wymianie regulatora na nowy który zabrałem w zapasie wydawało się że jest ok, niestety ładowanie padło 50km za Brnem :/
Oprócz wręcz przytłaczającej ilości polonezów i innych typowych złombolowych bolidów, w tym roku pojawiło się kilka rzadkich i ciekawych konstrukcji (pełna galeria – Marek Szafiński Fotografia)
- 4 Honkery
- 3 Nivy
- 3 Dacie
- 2 Samary
A druga to znajomi Finowie, którzy dołączyli do Złombolu w drodze na Nordkapp :)
- 2 Barkasy
Z pojedynczych egzemplarzy jechały
- legendarny Tarpan
- Avia!
- Warszawa
- Tavria
- TAZ 1500
Punktualnie o 12 ruszyliśmy…
A dokładnie ruszyłem, bo w tym roku jechałem sam. Tym razem nie z braku innego wyjścia (tak jak w 2012 do Grecji), ale z wyboru.
Taktyka była prosta – maksymalnie wykorzystać pierwszą część dnia, zanim dopadnie zmęczenie i znużenie. Tankować pod koniec odcinka, tak aby kolejny dzień rozpocząć z zasięgiem ~300km. Przerwy na siku połączone z tankowaniem :) Dojazd na camping wczesnym, a nie późnym popołudniem. Wieczór przeznaczony na odpoczynek i wyjazd wcześnie rano.
Szybko dogoniłem Grzechotnika i Klamota cisnących na motorach, a niedługo potem Poturbowanych w Velorexie…
Winietkę na Czechy kupiłem jeszcze bez kolejki…
Peleton dopiero nadciągał…
Chwila przerwy (bez tankowania) wystarczyła, żeby Velorex mnie przegonił :)
Kierunek – Brno
Jednak autostrada przy Ołomuńcu była w remoncie i zjazd na Brno był nieczynny
Nawrót na najbliższym rodzie i powrót na planową trasę…
Na CB, załoga z poloneza zaczęła narzekać, że wyje im syrena alarmowa (poldek widać na wypasie ;-). Pomogło zaizolowanie poluzowanego przewodu zwierającego z masą na najbliższej stacji.
Ja zatankować chciałem jednak dopiero przy granicy z Austrią. Gdzieś na trasie na poboczu stały dwa Złombole – w polonezie strzelił pasek klinowy, mieli zapas.
Kierunek – Wiedeń …
… remont i pomylony zjazd :/
Na szczęście szybko udało się wrócić na właściwa trasę. Zbiornik wodny na rzece Dyja…
… i stacja przy granicy z Austrią.
Tankowanie, winietka, siku i ostanie ~80km.
Na campingu były dopiero 3 załogi, jednak miejsc na namioty nie było dużo – wjechało jeszcze może 10 samochodów, reszta albo pojechała na camping alternatywny, albo rozbiła namioty pod bramą.
Po drugim całym dniu jazdy luz na przekładni kierowniczej zaczął już irytować. Podciągnięcie śruby regulacyjnej o jeden skok podkładki zabezpieczającej rozwiązało problem na całą dalszą trasę.
Lekcja fizyki nr 1
Podobnie jak piątek, sobota była upalna. To, że temperatura powietrza wynosiła powyżej 30°C, było bez problemu widać też na wskaźniku temperatury silnika.
Przy jeździe z prędkością w okolicach 95-105 km/h wskazanie było stabilne, „o grubość wskazówki” powyżej środka skali (czyli normy przy temperaturze ~25°C).
Dłuższa jazda z prędkością powyżej 105 km/h w takich warunkach powodowała już jednak stopniowe kumulowanie ciepła i dalszy wzrost temperatury. Włączenie ogrzewania na kilka minut pomagało tylko na krótki czas. Trzeba było trochę odpuścić, a szkoda ;-)
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.