Zmęczenie
Czekała nas powtórka poprzedniego dnia, czyli ~650km autostradą.
Najpierw musieliśmy się jednak dostać do obwodnicy Rzymu, a to oznaczało poznanie włoskiego miejskiego stylu jazdy w porannych korkach.
Początkowa próba ominięcia korka skończyła się na nawrotce na małej stacji benzynowej
Okazało się, że w przypadku „Self Service” cena paliwa jest niższa. Automat nie przyjął karty, niewykorzystaną kwotę z wetkanych banknotów na szczęście dostaliśmy u obsługi.
Spodziewałem się masy skuterów, a sporo było za to Smartów
Nie zapowiadało się łatwo…
Podejście do oznakowania poziomego było luźne
Niektóre manewry bywały trudne
Zwiedzanie ruin można uznać za zaliczone
Nie obyło się też bez trąbienia…
Przebiliśmy się w końcu do autostrady…
… ale najpierw przerwa na ogarnięcie, bo tym razem początek dnia się nie kleił
Bramki i lecimy
Stare Fiaty Panda…
… Złombole to były jedne z niewielu kanciatych kształtów na drodze (oczywiście nie licząc TIRów).
Droga równa i prosta, krajobraz jednak trochę się zmienił
Pewien komfort psychiczny dawały zatoczki SOS rozmieszczone chyba co kilometr…
Coraz częściej zaczęły się też pojawiać zwężenia, na większości których nie było widać jednak żadnych pracy
Nie pamiętam już w której części dnia, ale znowu musiałem włączyć ogrzewanie. Termostat został już wykluczony, wydawało się że problem ma związek z temperaturą otoczenia, tak jakby układ chłodzenia miał zbyt małą wydajność. Zapowiadało się, że wieczór na campingu znowu będzie miał zapach borygo…
Na razie priorytetem było więc żeby się nie odwodnić
Przerwa, ale bez tankowania (1,67€…)
Z tą Hondą Accord na węgierskich blachach mijaliśmy się potem jeszcze parę razy
Coraz częściej pojawiały się tunele
a Złombole tylko co jakiś czas
Mówiłem?
Tego dnia padł też wskaźnik (na pewno, czy czujnik też jeszcze nie sprawdzałem) temperatury oleju, zakres wskazań spadł do 0-60°C, także opierałem się już tylko na wskaźnikach temperatury silnika i ciśnienia oleju.
Duży Fiat, ładnie cisnął
Znowu zmiana w krajobrazie – wiatraki
a góry nabrały kształtu
Znajomy ?
Tankujemy i to w całkiem przyzwoitej cenie
Na dodatek z takimi widokami po drugiej stronie autostrady
W międzyczasie na stację podjechały kolejne Złombole…
Widoki, tunele, Złombole…
To po prawej to woda…
Na ostatnie kilkadziesiąt kilometrów nawigacja przewidywała dziwnie długi czas dojazdu…
Przez miasteczka przejechaliśmy w miarę płynnie
Każdemu ruszaniu towarzyszył nowy dźwięk – pisk paska klinowego :/ Toczyliśmy się dalej coraz bardziej lokalnymi drogami
W pewnym momencie nawigacja w Tawrii kierowała w lewo, a moja w prawo…
Ryzyk fizyk, chwilę jechałem w miarę normalną drogą…
… a potem już nie
Camping!
Dojechało dopiero kilka załóg. Tawria dojechała chwilę później. Jak się okazało, nawigacja poprowadziła już zupełnymi bezdrożami.
Oprócz swądu przypalonego paska, do problemów dołączyły wyraźnie tępe hamulce.
Plan na wieczór zakładał wymianę pompy wody na starą zapasową i sprawdzenie czy z chłodnicy nie da się wytrząchnąć czegoś co mogłoby blokować przepływ.
Spuszczenie płynu z układu bez termostatu było znacznie prostsze – cały zszedł korkiem spustowym z chłodnicy.
W chłodnicy nic nie grzechotało, ani nic z niej nie wypadło. Łożyska pompy nie sprawiały wrażenia padniętych, tak samo łożyska alternatora.
Pompę wymieniłem, paska klinowego niestety nie, zapasowy był za krótki.
Hamulce zostawiłem już na rano.
Trochę o pasku klinowym, już po powrocie.
Ten na którym przejechałem całą trasę (Contitech), zmierzony na samochodzie ma ~951mm.
Zapasowy (CX) ma ~935mm
Nowy (Contitech) ma ~941mm
A wszystkie mają podaną długość 950mm
Przyczyny problemów z grzaniem jeszcze nie znalazłem. Zastanawiam się jednak, czy nie byłoby wtedy lepiej przełożyć też alternator, zapasowy dochodzi bliżej bloku i można założyć krótszy pasek.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.