Na oparach
Self Balancing Scooter
Self Balancing Scooter Sale
Tak jak noc, poranek był deszczowy i zimny, czułem że bierze mnie przeziębienie.
Do przejechania było ~770km.
Niska temperatura i brak termostatu powodował, że silnik nie mógł złapać temperatury – nie było też sensu włączać ogrzewania…
Poprzedniego wieczoru zastanawiałem się, czy wykupić winietkę na Czechy i jechać przez Wiedeń na Brno i Ostrawę, czy pojechać przez Słowację (winietkę miałem na miesiąc). Kawałek za Wiedniem na nocleg zatrzymał się też Klamot – podesłał info, że wieczorem na obwodnicy Wiednia stracili ok. godziny stojąc w korku. Podejrzewałem, że rano może być podobnie, więc wybór padł an Słowację.
Do granicy przebijałem się bocznymi drogami
Powoli zaczęło się przejaśniać i robić trochę cieplej…
Słowacja – została już tylko jedna granica do przekroczenia
Pojawił się za to nowy problem – tym razem wolne obroty były za wysokie, nie schodziły poniżej 1200-1500…
Za wysokie to mniejszy problem niż za niskie, szczególnie przy jeździe autostradą
Na obwodnicy Bratysławy spotkałem złombolowego poloneza
Chwile pogadaliśmy na CB – okazało się, że na Sycylię jechali razem ze Skodą która w końcu nie przeprawiła się do Tunezji ze względu na papiery.
Toczyli się ~90km/h ze względu na ciągle niedociągnięte śruby głowicy po wymianie uszczelki przed wyjazdem. Też nie cisnąłem, starałem się jednak utrzymywać prędkość ~100km/h i szybko zostali w tyle.
Przerwa na tankowanie i drugie śniadanie…
Potem nudy…
Szybko dopadło mnie znużenie – aspiryna i drzemka…
W Zilinie zjechałem z autostrady i kierowałem się na Cadca
Pomylony pas i nawrotka na najbliższym rondzie – uwagę miałem wyraźnie osłabioną :/
Korek po kolizji TIRa i Skody…
Nie padało, ale zrobiło się pochmurno i chłodno. Droga do przejścia granicznego w Zwardoniu była kiepska…
… umiliła ją jednak trochę rozmowa na CB z kierowcą TIRa jadącym za mną.
Ostatnia granica – Polska!
Trochę się wypogodziło, droga też była niezła, na wierzchołkach gór na horyzoncie widoczny był śnieg…
… a ludzie stojący na przystanku ubrani byli w ciepłe kurtki
Żywiec, Bielsko-Biała…
… stary Ford Taunus na lawecie…
… i Katowice – ostatnie 300km
Ale najpierw korki w Częstochowie.
Pierwszy z powodu robót drogowych (idealna pora – piątkowe popołudnie)…
.. i drugi związany z przeładunkiem szpul stali, które wypadły z TIRa…
… trzeci przy kolejnych robotach drogowych na szczęście był już tylko w przeciwną stronę
Zostało ~200km, zaczęło się ściemniać…
… zaczęła się też walka ze znużeniem, dobrze że chociaż nie padało
Ciepła herbata, żelki i w drogę…
Zaczęło padać, a potem lać
Zatrąbił mi jakiś klasyk na żółtych blachach może kojarzył Ładę ze spotów YTW ?
W deszczu w koleinach na zdartych oponach zaczęło być czuć lekką niepewność w prowadzeniu, więc stopniowo zwalniałem, do 90, do 80… W końcu dotoczyłem się do Warszawy…
… i garażu
Sił miałem tyle ile zostało bieżnika na zewnętrznych stronach przednich opon – nic
Sobota minęła na odpoczynku, a w niedzielę odbyło się zakończenie sezonu Youngtimer Warsaw…
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.