Dzień dobry
Do hotelu GPS pokazywał niewiele ponad 600km i dojazd wczesnym popołudniem, akurat żeby na Cabo da Roca dojechać jeszcze za dnia.
W pustynnym krajobrazie…
…dość szybko pojawiło się trochę zieleni…
…może niezbyt zróżnicowanej, ale zawsze
Pogoda ładna, droga prosta, równa i pusta…
… i nagle hamowanie awaryjne
Na szczęście nowe Uniroyale na świeżym asfalcie dały radę, heble przytrzymały równo
Pustynnie… trochę zielono… i tak na przemian
Na którymś z tych kilometrów zadzwonił telefon – numer został zidentyfikowany jako pochodzący z Portugalii.
Odbierałem i usłyszałem „Dzień dobry„, czyżby ktoś ze Złombolu potrzebował pomocy ?
Był to jednak telefon z hotelu, słychać było lekki wschodni akcent, ale nie była to łamana polszczyzna, wprost przeciwnie!
Czy dziś przyjadę? Skąd przyjeżdżam? O której będę?
W Ładzie, jadąc 120km/h, nie ma jednak zbyt dobrych warunków do rozmowy…
„Do zobaczenia!”
Ostatnia granica w tą stronę…
I kontrola
Sprawdzili dokumenty, bagażnik…
- Narkotyki? Alkohol?
- Nie
- Dokąd Pan jedzie?
- Do Cabo da Roca
- Z Polski?
- Tak
Uśmiechnął się, popatrzył jak na idiotę i machnął ręką…
Krajobraz znowu się trochę zmienił
Lekki prawo boczny wiatr…
Foreigners – to chyba coś do mnie…
Jak było można się spodziewać – chodziło o kasę
Chyba najlepszy system jaki do tej porty spotkałem
Wystarczyło włożyć kartę płatniczą, kamery odczytały numer rejestracyjny i gotowe, opłaty pobierane będą automatycznie. Na wydruku była też informacja, że system nie dotyczy odcinków oznaczonych znakami „V”…
Do elementów krajobrazu dołączyły pogorzeliska…
Bramki automatycznego poboru opłat z karty – Francja powinna wziąć z tego rozwiązania przykład
Widoki też jakoś bardziej mi odpowiadały…
Znowu zmiana – zrobiło się bardziej zielono…
Pojawiło się też sporo wiatraków
Przerwa na tankowanie…
… i odpoczynek – te zielone zadaszenia to był standardowy element na parkingach
Portugalia zdecydowanie na tak…
O przejechanych kilometrach przypominały tylko tablice z informacją o opłatach
Świetne rozwiązanie (nie to co we Francji), lepsze nawet od bramek na zjazdach we Włoszech
Pogorzelisk było bardzo dużo…
Prawie jak na Sycylii – tyle że tu ktoś chyba je podlewa…
… i ciągle te wieże…
Bramki „V” – te przez które miałem nie przejeżdżać :/
Zatrzymałem się zaraz za bramkami…
… próba wydrukowania biletu, rozmowa z operatorem (bez problemowo po angielsku), przedyktowanie numeru rejestracyjnego, odbiór biletu, wszystko trwało raptem kilka minut (we Francji – powodzenia w takiej sytuacji) i w drogę na najbliższą stację
Algida to po portugalsku „Ola” ?
Jadąc taką autostradą widać za co się płaci
Z tym wiatrem coś było na rzeczy – rękawy, wiatraki…
Większe zabudowania, bramki…
… na drugich zapłaciłem chyba 0,15€
Zostało już tylko kilkanaście kilometrów na METĘ
Ślad trasy
Drobnica
W końcu ogarnąłem spryskiwacze przedniej szyby. Wymiana zbiornika i pompki na nowy typ poprawiły sytuację, ale nie rozwiązała problemu słabej strugi. Pomogła dopiero wymiana dysz na podwójne z Felicji.
Któregoś ranka, silnik nie chciał odpalić – diagnoza była prosta, brak iskry. Dziwne, bo elektroniczny układ zapłonowy wydawał się być bezawaryjny. Podmiana modułu i cewki nie dała efektu, pomogła wymiana czujnika Hall’a w aparacie. Na izolacji przewodów znalazłem nacięcie, musiały się tak niefortunnie ułożyć, że nacinał je pierścień sygnałowy.
Leave a Reply
You must be logged in to post a comment.