Dzień 5

Stempel

Poranny spacer po polu…

… była dopiero środa rano, a motorynka już była na mecie. M-o-t-o-r-y-n-k-a.


Leżenie na plaży to strata czasu, a że do wieczora było daleko to zrobiłem kontrolny serwis.

Po kombinacjach przed wyjazdem na Late Night Check-in, linka hamulca ręcznego niestety zaczęła dotykać rury wydechowej i się przypaliła. Wystarczył kawałek węża i trytytki…

Oleju ubyło mniej niż 0,1L więc nawet nic nie dolewałem – 

Olej sączył się jak zwykle spod pompy paliwa, innych źródeł nie znalazłem, a i tak nie było sensu czegokolwiek z tym robić.

Przed wyjazdem parę razy pojawił się problem z kiepskimi bezpiecznikami i skrzynką bezpieczników. Nie było czasu, żeby do tego przysiąść, ale patent z trytytką się sprawdzał

Nie świeciła też lewa pozycja z tyłu – tym razem to nie żarówka się przepaliła, a te cholerne styki na płytce drukowanej i wtyczce nie stykały, nie sprawdzałem ich już od dawna… I to było tyle z napraw, wieszak tłumika z tyłu dalej się trzymał na trytytkach, więc go nie ruszałem. Na nowym Solex’ie zrobiłem trochę inne filtry otworów komory pływakowej – ciekawe ile razy miałbym problemy z gaźnikiem, gdyby nie one?

 

Gruba Nuta miała problem ze szpilkami kolektora wydechowego. Od kiedy na jakiejś stacji benzynowej w 2014 roku po drodze Lloret de Mar jedna załoga miała podobny problem, wożę już gwintowniki i szpilki – w końcu się przydały.

Polonez który stał obok na polu miał problem z wyrzucaniem płynu chłodniczego przez zbiorniczek wyrównawczy. Dawno zdążyłem się już wyleczyć z nadziei, że to nie UPG… a może tylko korek. Silnik mieli po kapitalce, nie dociągnęli głowicy po 1000km. Dociągnięcie na mecie nie dawało gwarancji, ale dawało szansę. Dwie śruby sprawdzone kluczem dynamometrycznym ustawionym na zaledwie 80Nm szły jak w masło. Nie zdecydowali się jednak na działanie, bo wiązałoby się to ze zrzuceniem klawiatury zaworów i ustawieniem potem luzu. Zaryzykowali dalszą jazdę i wymianę uszczelki (której swoją drogą nie mieli w zapasie) w razie potrzeby gdzieś w trasie, zamiast na polu, gdzie byli ludzie i masa części zamiennych. Nie jestem wstanie pojąć tego toku myślenia, przykro mi.

Jedną z wielu znajomych załóg spotkanych na polu była załoga RedNeck Racing. To m.in. ich galeria z edycji w 2010 roku spowodowała, że czas czas wolny i wakacje spędzam tak, a nie inaczej.

Zamiast siedzieć i gadać pojechaliśmy pooglądać widoki, które poprzedniego dnia odpuściłem.

W wielu miejscach przy drodze stały takie mini-kapliczki…

Kiedy ostatni raz siedziałem na prawym fotelu, a prowadził ktoś inny ?

Złombole, Yugo, Złombole…

Drzewa…

Skały…

Co chwila te kapliczki…

Punkt widokowy i Złombole…

A z drugiej strony coś takiego

Takich blaszanych konstrukcji było sporo…

… i tak jak z kapliczkami…

… nie wiem do czego to służyło. Przecież tam w środku musi być piekarnik, więc chyba nie dla zwierząt?

Jeszcze jeden punkt widokowy…

… i powrót na pole…

… które cały czas coraz bardziej się zapełniało

Przy okazji zebraliśmy powtórne gratulacje dojazdu na metę, a znajome załogi nie widziały co się dzieje, bo nie ja byłem za kierownicą.

Po konsultacjach z załogą Limbowej najlepszej ulicy w Gdyni, analizie prognoz pogody, sprawdzeniu mapy i kalendarza – wykupiłem wizę do Turcji za ~21$, on-line.

Pod wieczór załoga PrzeŁadowanych szukała alternatora, bo stracili ładowanie, „płacili jak za prezydenta” – sprytnie, długopis kosztuje przecież ze 2zł…

Miałem zapasowy, świeżo reanimowany alternator, ale tym razem nie mogłem go oddać. Brak zapasu w dalszej trasie to było za duże ryzyko (swoją drogą ten wyrzeźbiony w 2014 roku Bosch 100A spisuje się cały czas bezproblemowo). Miałem jednak zapasowy mostek i różne regulatory.

fot. PrzeŁadowani

Uzwojenia były ok, ale jedno złącze na mostku było spalone – przy okazji ułamała się też nadpalona końcówka przewodu. W tym roku po raz pierwszy zabrałem lutownicę – gazowego Dremel’a, kupionego tuż przed wyjazdem (dzięki Krzysiek!) i od razu się przydał.

W międzyczasie dostałem cynk, że Martyna stempluje dyplomy, a bez stempla nie ma przecież sensu wracać…

Potem zaczęło lać i alternator poskładaliśmy w pobliskiej kuchni. Niestety ładowania dalej nie było

fot. PrzeŁadowani

Dochodziła północ, najlepiej byłoby to ogarnąć w spokoju za dnia – rano jednak planowałem wstać wcześnie, tym razem musiałem zrezygnować i poszedłem spać.

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Kategorie

Darczyńca

Piniata Cukierkowa bomba

Darczyńca

Sport&Classic Workshop

Darczyńca

FlyPhotos.net

Darczyńca

CARpenter - Grzegorz Arnold

Darczyńca

Darczyńca

Darczyńca

Michał i Paulina

Darczyńca

Szwedzkie Ziółka

Darczyńca

ABA Trans

Darczyńca

SkazaniNaŁadę

Darczyńca

Romera 10

Darczyńca

Filmowe Urodziny

Darczyńca

Klub Malucha

Darczyńca

Technicar

Darczyńca

Andrzej Borkowski

Darczyńca

Piotr Lechowicz

Darczyńca

Krzysztof Góra

Darczyńca

Ewelina Czajkowska

Darczyńca

Wojtek Goździewicz

Darczyńca

Konrad Melon

Darczyńca

Maciej Jermakow

Darczyńca

Paweł Mieczkowski

Darczyńca

Kancelaria Radców Prawnych Stopczyk & Mikulski sp.k.

Darczyńca

Darczyńca

Darczyńca

Darczyńca

Darczyńca

4racing.pl

Darczyńca

Kuba Kiljan

Darczyńca

Azul Holiday

Darczyńca

Grafix bis Zakład Poligraficzny

Darczyńca

Wojtek Pojda

Darczyńca

KEVISPORT wodny sprzęt ratunkowy i asekuracyjny

Darczyńca

Szkoła Tańca i Rock’n'Rolla Sportowego „Promenada”

Darczyńca

Warsaw Speed Team

Darczyńca

Artut

Darczyńca

Sport Ponad Podziałami

Darczyńca

Marek Mireński

Darczyńca

krzysm

Darczyńca

Twoja-Praga.pl